Coraz częściej mówi się o przemocy psychicznej w związku, szczerząc świadomość na temat szkodliwych zachować w relacjach. I choć szantaż łatwo wyłapać, obserwując go z boku, będąc w relacji z osobą stosującą techniki manipulacji, trudno mieć pewność, że jest się ofiarą przemocy. Jak więc wiedzieć, że tkwi się w toksycznym związku? Jest jedno zdanie, które nigdy nie wróży nic dobrego. Jeśli padnie z ust twojego partnera / twojej partnerki – uciekaj, gdzie pieprz rośnie.

„Bo cię zostawię”

To zdanie, które najczęściej pada w czasie konfliktu, napiętej atmosfery i braku perspektywy dojścia do porozumienia. Nie ma reguły, kto używa go częściej – kobiety czy mężczyźni. Wiadomo jednak, że w obu przypadkach jest tak samo szkodliwe. Najczęściej nie ma bowiem na celu faktycznego rozstania się, a jedynie zaszantażowanie drugiej osoby, wpłynięcie na jej emocje i decyzje. Jest to forma manipulacji, która często pojawia się w toksycznych związkach. Najczęściej wykorzystywana jest świadomie przez partnera lub partnerkę, który/a szantażem emocjonalnym próbuje osiągnąć swoje cele, mając pewność, że wypowiadając to zdanie, wywoła w drugiej osobie poczucie winy, a w rezultacie – uległość.

Grożenie rozstaniem podczas konfliktów 

Zmęczeni konfliktem, bezsilni, sfrustrowani partnerzy sięgają czasem po ten argument, aby wstrząsnąć drugą stroną i skłonić ją do zmiany określonych zachowań lub przekonań. Czy jest to słuszna strategia? Tylko wtedy, kiedy rzeczywiście jesteśmy w stanie zmierzyć się z konsekwencjami tych słów. Po wielu kłótniach można wychodzić bowiem z założenia, że te słowa tracą moc, przestają być traktowane poważnie. Może przyjść jednak moment, gdy jedna ze stron powie: „OK” – wyjaśnia dr Ewa Zielony-Koryczan, psycholożka specjalizująca się w tematyce bliskich związków.

Brak stabilności i bezpieczeństwa w relacji – konsekwencje

Dlaczego grożenie rozstaniem jest szczególnie szkodliwe dla relacji? Ponieważ rujnuje szansę na zbudowanie poczucia stabilności i bezpieczeństwa emocjonalnego między partnerami.

Bez niego [bezpieczeństwa emocjonalnego – przyp. red.] trudno zbudować związek oparty na solidnych podstawach, który ma głębszy wymiar. Nie udaje nam się rozwinąć intymności. Kiedy doświadczamy braku bezpieczeństwa emocjonalnego, nie tylko podchodzimy nieufnie do innych ludzi i świata, ale też boimy się swojego partnera i jego reakcji. Nasz mózg ciągle pozostaje aktywny, bo nadnercza wydzielają spore ilości kortyzolu. Jego nadmiar, zwłaszcza gdy utrzymuje się przez dłuższy czas, wpływa negatywnie na nasz nastrój i zdrowie – wyjaśnia psycholożka Joanna Walczak w swoim artykule na temat bezpieczeństwa emocjonalnego, podkreślając, że znajduje się ono na drugim poziomie hierarchii potrzeb Abrahama Maslowa (tuż nad elementarnymi potrzebami fizjologicznymi).

Zgodnie z hierarchią potrzeb Maslowa możemy rozwijać się wówczas, gdy zostają zaspokojone nasze podstawowe potrzeby. Gdy czujemy się bezpiecznie w relacji z partnerem, nasz związek tylko na tym zyskuje. Łatwiej przychodzi nam komunikowanie swoich potrzeb i granic. Wspólnie pracujemy nad poprawą relacji, gdy pojawi się kryzys lub punkt sporny. 

Poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego i stabilności nie może rozwijać się, gdy jedno z partnerów nieustannie grozi rozstaniem w sytuacji kryzysowej. Wówczas druga strona nie czuje, że ma przestrzeń na rozmowę i poruszanie niewygodnych tematów oraz konfrontowanie się z zachowaniami czy sytuacjami, które (jej zdaniem) były przekroczeniem pewnych granic. W rezultacie prowadzi to do unikania trudnych rozmów, duszenia w sobie emocji i narastającej frustracji. Brak możliwości wspólnego rozwiązywania problemów i, co gorsza, obawa przed konfliktem ze względu na strach przed reakcją partnera może doprowadzić do toksycznej dynamiki w relacji. W takim wypadku należy zastanowić się nad przyszłością związku, w którym jedna strona nieustannie chce uciekać się do manipulacji, gdy sytuacja nie idzie po jej myśli.